Cześć!
Wczoraj mówiłem Wam, że robię pasztet. Czy dobry? Jeszcze tak dobrego nie zrobiłem 🙂
Do rzeczy, jak to się stało, że się udało? No więc, po świniobiciu biorę też kości które zostają. Po co Ci kości? ktoś zawoła. Po pierwsze
wychodzi mi z nich jakieś 20 litrów rosołu/bulionu/wywaru. A po drugie po obraniu ugotowanych kości uzyskuje KILKA kilogramów ugotowanego mięsa. Po to. Darmowa zupa i darmowe pasztety 🙂
Oczywiście wszystkich kości nie gotuje na raz, mniej więcej połowę w dwóch dużych garnkach. Gotuje to około 8 godzin na malutkim ogniu. Tu ciekawostka. Nie mam w Opolu balkonu. Ba! nie mam nawet porządnego parapetu. A dwa duże garnki trzeba było wstawić “do zimnego” (lodówkę mamy studencką, ledwo co się tam mieści). Wziąłem więc duży karton, i włożyłem garnki z zupą do środka. Parapet składa się z takich jakby dwóch parapetów na różnych poziomach, tak z 10 cm różnicy jest między nimi. Położyłem na tym niższym pół kilowe paczki z wiórkami kokosowymi. Na ten kawałek parapetu i wiórki położyłem karton z dwoma garnkami gorącego rosołu. Mówię do Tygryska, teraz się módlmy, żeby to tu stało jak się rano obudzimy.
Jak to mawia mój tatuś “prowizorka jest najtrwalsza” rano karton z garnkami stał, wszystko ładnie wychłodzone, można było działać dalej 🙂
Potrzeba na blaszkę pasztetu:
- 2 kg ugotowanego mięsa wieprzowego (jak nie macie kości, to dajcie łopatkę)
- 0.5 kg ugotowanych warzyw (marchew, pietruszka, seler) z wywaru w którym gotowaliśmy mięso
- litrowy słoik kompotu z wiśni od teściowej (ja miałem dwa mniejsze)
- sól, pieprz
- suszony czosnek niedźwiedzi 3 łyżki
- papier do pieczenia
- blacha do ciasta
- piekarnik
- maszynka do mięsa
- mięso i warzywa po wyjęciu z wywaru musi wystygnąć, najlepiej wystawić na zimno na balkon, lub jak wystygnie na kilka godzin do lodówki, ma być zimne wszystko
- mielimy mięso i warzywa w maszynce do mięsa, na standardowym średnim sitku
- dodajemy trochę soli i pieprzu (ale ostrożnie, bo pewnie doprawialiście rosół, a przynajmniej powinniście byli doprawić :p)
- włączamy piekarnik na 200 stopni
- mieszamy
- otwieramy kompoty i odcedzamy na sicie wiśnie (sok dałem Asi do wypicia)
- połowę wiśni wrzucamy do farszu i ostrożnie mieszamy, żeby nie rozwalić wiśni
- bierzemy blachę do ciasta i wykładamy papierem do pieczenia
- nakładamy farsz mięsny
- na wierzchu rozsypujemy mniej więcej równo wiśnie i lekko dociskamy dłonią, żeby tak na połowę weszły w masę mięsną
- wkładamy do nagrzanego piekarnika
- pieczemy 40 minut
- zmniejszamy temp. do 180 stopni i pieczemy 30 minut
- wyłączamy piekarnik i zostawiamy pasztet jeszcze przez pół godziny w ciepłym
- wyjmujemy, czekamy aż przestygnie i przekładamy do lodówki na minimum 8 godzin
- wyjmujemy i możemy kroić/ porcjować
- zastanawiałem się co by do tego pasowało, czy konfitura z cebuli, czy może śliwki w occie. Ale tak spojrzałem na słoik ogórków kiszonych od teściowej (a dooobre ogórki mamusia robi :)) i ukroiłem sobie kawałek pasztetu na próbę. Dobre, naprawdę dobre. Zagryzłem ogórkiem. Ło matko! Klękajcie narody! połączenie pasztetu i ogórka zmiotło mnie z nóg. “Na spróbę” zjadłem tak kilka kawałków :p
Ślinotok… Do tego ogórki…